Eurydyka umiera w tragicznych okolicznościach. Orfeusz zostaje sam. Co dalej?
Podobno człowiek w żałobie jakoś się trzyma, dopóki funkcjonuje w trybie zadaniowym – powiedzmy, że do pogrzebu. Podobno żałoba zmienia poczucie czasu. Podobno proces żałoby składa się z konkretnych etapów, ale można przez nie przejść różnymi drogami. Jedna wiedzie najpierw przez sawanny, potem przez górzyste krajobrazy i morza; inna zaczyna się przy kole podbiegunowym, przechodzi kilka stref czasowych i klimatycznych… Są ludzie, którzy zaczynają ubierać się na czarno, innym trudno zrozumieć dlaczego mieliby to robić. Jedni płaczą, inni nie, choć czują że powinni. Jedni zaczynają performować gesty, których dostarcza tradycja i kultura – innym ulgę przynosi izolacja.
We współczesnym świecie żałoba została usunięta ze sfery publicznej i stała się tematem tabu. Rytuały, które w archaicznych społecznościach miały łączyć jednostkę ze zbiorowością, a przerwane życie z życiem, które dalej się toczy, wygasły lub zostały podważone i wymazane.
Spektakl „Orfeusz” przywołuje antyczny mit i stawia pytania o sposoby przeżywania utraty, o zapomniane albo nowe rytuały i ich potencjał wydobywania człowieka z samotności. Kiedy wychodząc z Hadesu Orfeusz się odwraca, traci Eurydykę na zawsze. Temu momentowi – najczęściej interpretowanemu jako chwila słabości – przyglądają się twórcy_czynie „Orfeusza”.
To odwrócenie staje się powracającym wciąż refrenem, wokół którego tworzy się teatralna rzeczywistość „Orfeusza” i pogrążonych w żałobie Orfeuszy.